„Błąd zaniechania” Krystyny Kofty

Gościem spotkania prasowego, które zorganizowaliśmy na podsumowanie Projektu finansowanego z Funduszy Norweskich była pani Krystyna Kofta. Pisarka opowiedziała nam i zaproszonym dziennikarzom o własnym doświadczeniu choroby nowotworowej piersi. Serdecznie dziękujemy za ten cenny głos w debacie dotyczącej konieczności wykonywania regularnych badań profilaktycznych. Poniżej publikujemy tekst Autorki, zatytułowany „Błąd zaniechania”.

 

Krystyna Kofta

Błąd Zaniechania

"Jest takie przysłowie: Polak mądry po szkodzie, otóż ja jestem Polką mądrą po szkodzie, którą sama sobie wyrządziłam.

Tak, jak wiele z nas nie robiłam okresowych badań, nie chodziłam na mammografię, uważałam, że skoro mnie nie boli, nic mi nie dolega, to znaczy, że wszystko jest w porządku. Otóż nie było w porządku, ponieważ rak piersi nie boli, nie daje specyficznych objawów. Jest podstępnym draniem, który przyczaja się w Twoim organizmie i po cichutku czyni spustoszenia. Miałam szczęście, ponieważ mój rak umiejscowił się na tyle płytko, że wyczułam podczas kąpieli guzek w prawej piersi. A i tak przez dwa miesiące mówiłam sobie, że to tylko zgrubienie mięśni spowodowane ćwiczeniami na wioślarzu, że może jakiś gruczoł się powiększył. Znacie metodę strusia? A więc dobrze wiecie co człowiek może wymyślić, żeby tylko nie pójść na badania, żeby nie spojrzeć prawdzie w oczy.

Na szczęście moja przyjaciółka, której o tym powiedziałam zmusiła mnie do zrobienia mammografii. Sama czekałabym z pewnością jeszcze trochę, a paskudny rak skorzystałby z tego czasu, żeby rozpanoszyć się na jeszcze większym obszarze mojego ciała, zapanować nad nim. Jeśli nic nie zrobisz, nie masz w tej walce szans, to nie katar, który sam przejdzie.

W piękny majowy poniedziałek pani doktor oświadczyła: Ma pani raka, a ja zapytałam z nadzieją: czy on jest złośliwy? Każdy rak jest złośliwy, odpowiedziała. Niestety, to prawda.

Nie doszłoby do tego gdybym się regularnie badała. A jeśli nawet intruz pojawiłby się, to szybko by go usunięto. Obyłoby się bez radykalnej operacji, pewnie wystarczyłaby oszczędzająca.

Upuściłam parę łez w ramię męża, potem wzięłam się ostro za siebie. Lepiej późno niż wcale. W ciągu tygodnia zrobiłam wszelkie niezbędne badania, w następny poniedziałek byłam już po operacji. Napisałam kilka felietonów do Twojego Stylu o tym co mnie spotkało. Udzieliłam wielu wywiadów, pisałam w czasie chemioterapii dziennik, wydaję go jako książkę pod znamiennym tytułem „Lewa, wspomnienie prawej”. Jeśli pójdziesz jutro na mammografię, na USG będziesz miała obie piersi zdrowe! Nie warto czekać. Taki błąd kosztuje dużo więcej niż badanie.

Wielu ludzi pomagało mi, wspierało mnie podczas choroby swymi modlitwami do różnych Bogów. Rodzina, przyjaciele, moje czytelniczki wszyscy przez cały czas ze mną. Chcę oddać to, co dostałam od ludzi. Wesprzeć moje czytelniczki w działaniu. Dlatego mówię i piszę o tej dramatycznej dla mnie historii, gdyż chcę, żebyście nie popełniły błędu zaniechania, żebyście były mądrzejsze niż ja byłam. Uwierzcie mi, nie dajcie się rakowi!"